Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część druga: Wróg

024 | 025 | 026 | 027 | 028 | 029 | 030 | 031 | 032 | 033 | 034 | 035 | 036 | 037 | 038 | 039 | 040 | 041 | 042 | 043 | 044 | 045 | 046 | 047 | 048 | 049 | 050 | 051 | 052 | 053

Rozdział L - Przełom

  Trunks otrzymał kolejny potężny cios w korpus, od impetu wykrztusił nieco krwi i śliny. Goten poprawił z lewej, następnie błyskawicznie przeskoczył za przeciwnika i kopnął go z obrotu. Trunks poleciał bezwładnie w przeciwnym kierunku, ale już po kilkunastu metrach otrzymał uderzenie na odlew, od którego z ogromną szybkością uderzył w ziemię. Kiedy kurz opadł ukazał półsaiyana na klęczkach, próbującego nadaremnie wstać. Trunks niemal już nie widział na oczy, zalewane przez krew z ran wywołanych ciosami Gotena, czerwone krople rytmicznie ściekały po jego twarzy tworząc niewielką kałużę.
  Son Goten ustawił się w pozycji do ataku, skoncentrował ki.
  - Ka... - Goten spojrzał na swoje dłonie, lewa była cała we krwi.
  - Me... - "Krew..." - pomyślał. - "Skąd się wzięła?"
  - Ha... - "Racja... Przecież wyrwałem mu z ręki miecz."
  - Me... - "Miecz... Wyrwałem mu miecz..."

  Trunks zawirował otrzymanym od Tapiona mieczem, rozcinając na pół jeden z małych, okrągłych robotów treningowych. Siedzący pod ścianą sali treningowej najlepszy przyjaciel dziewięcioletniego szermierza, Goten, nie mógł wyjść z podziwu co do umiejętności syna Bulmy.
  - Jesteś naprawdę dobry! - krzyknął młodszy brat Gohana.
  - Wiem! - uśmiechnął się. - Dużo ćwiczyłem.
  - Dasz mi spróbować? - zapytał Goten z nadzieją w głosie.
  - No co ty. To mój miecz.
  - No dalej, nie bądź taki, tylko raz.
  - Nie!
  - Dawaj! - zniecierpliwił się Goten, rzucając się na przyjaciela, wynikła niewielka szamotanina, z której Goten wyszedł pokonany i dodatkowo ze skaleczoną mieczem ręką.
  Synowi Goku nie udało się powstrzymać łez.
  - Spadaj, wiesz! - krzyknął załamującym się głosem. - Kto potrzebuje ciebie i tego głupiego miecza! - Młody Saiyan ruszył w kierunku wyjścia z sali treningowej.
  - Goten, stój! - syn Vegety w ostatniej chwili zatrzymał przyjaciela. - Przepraszam, jak chcesz to dam ci powalczyć mieczem.
  - Nie chcę!
  - Dobrze, nie musisz - powiedział Trunks uspakajająco. - Goten, to tylko miecz, zobacz. - Półsaiyan przemienił broń w kapsułkę. - To tylko rzecz, ty jesteś moim przyjacielem.
  - Naprawdę?
  - Oczywiście... Chodź przemyjemy twoją ranę.

  Goten przerwał koncentrację. Spojrzał na twarz Majin Trunksa, z trudem już utrzymującego SSJ2. Syn Goku nie panował już nad własnymi myślami.

  Ty! - Edge Wskazał syna Vegety, koncentrując ki wokół prawej pięści. - Masz przed sobą sekundę życia!
  Nagle znalazł się tuż przy Trunksie, potężnym ciosem miażdżąc półsaiyanowi klatkę piersiową i serce. Włosy syna Vegety powróciły do zwykłej fioletowej barwy kiedy po raz ostatni kaszlnął krwią i bezwładnie opadł na ziemię.

  - NIEEEEEEE!!! - krzyknął Goten, chwytając się za głowę, jego aura eksplodowała energią, poczuł cieknącą z jego własnej dłoni krew, ponownie spojrzał na nią. Nie wiedział już skąd się wzięła ta krew, dla niego to była krew Trunksa. Krew, którą on sam przelał.
  Chciał zabić swojego najlepszego przyjaciela.
  Odsunął od siebie lewą dłoń z odrazą niemal zdecydowany wyrwać ją sobie, byle tylko jej nie widzieć.
  Trunks szybko zorientował się, że z jego przeciwnikiem coś jest nie tak, to była jego szansa.
  Syn Vegety zmobilizował resztki energii i skoczył w lewo doskakując do miecza Tapiona, który wcześniej spadł na ziemię. Moc broni od razu przywróciła mu część utraconej ki. Trunks przykucnął i wyciągnął miecz w kierunku Son Gotena, z broni wystrzelił podłużny, wąski strumień fioletowej ki, który trafił Syna Goku w brzuch, tuż poniżej ostatniego prawego żebra, przebijając półsaiyana na wylot w obfitej czerwonej smudze. Goten krzyknął krótko i upadł na ziemię bezwładnie, niemal tracąc przytomność. Krwawa kałuża pod nim powiększała się szybko.

  - Goteeeen!!! - krzyknął Goku, czując jak ki jego syna błyskawicznie maleje, Saiyan ruszył w kierunku swego młodszego potomka, ale nagle poczuł jak coś chwyciło go za nogę. Paragas.
  - Nie skończyliśmy walki - powiedział zimno cyborg, trzymając stopę przeciwnika w żelaznym uścisku. - Nie myśl, że pozwolę ci odlecieć.
  - HA! - krzyknął Goku, strzelając w niego ki-blastem, który Paragas odbił lewą dłonią.
  - Pudło. Teraz moja kolej - syknął sługus Babidiego, chwytając stopę Goku drugą ręką. Ojciec Brolliego kilkukrotnie potężnie uderzył przeciwnikiem o ziemię, niczym maczugą, a następnie rzucił się na niego, przygwoździł do ziemi i zaczął z całej siły okładać pięściami.

  - Hahaha! - ucieszył się Babidi, widząc jak nagle układ sił w walce odwrócił się. - Widzisz, Hoi, jednak Saiyani nie są tak bezużyteczni.
  - Rzeczywiście, panie - zgodził się Hoi.
  Radość czarnoksiężnika zakłócił odgłos teleportacji, żółtawy kosmita nie zdołał zorientować się co się dzieje, poczuł tylko jak ktoś uderza go w szczękę i wyrywa jednocześnie sakiewkę z Senzu. Nieprzytomny, nie poczuł już uderzenia o ziemię.

  Trunks podszedł do wykrwawiającego się Gotena i uniósł miecz do ciosu.
  - Mógłbym pozwolić ci spokojnie umrzeć, ale strasznie zalazłeś mi za skórę i z największą przyjemnością cię teraz dobiję - powiedział, biorąc zamach. - Żegnaj!
  Cios zatrzymał się w połowie, kiedy ktoś złapał półsaiyana za nadgarstek.
  - Go... Goku? - zdziwił się syn Vegety, widząc przed sobą ojca Gohana, a zarazem wyczuwając jego ki także kilkaset metrów dalej, gdzie walczył z Paragasem. Coś się tu jednak nie zgadzało, stojący przed nim Saiyan miał aureolkę nad swą złotą czupryną.
  Goku boleśnie wykręcił Trunksowi rękę, co sprawiło, że jego miecz upadł na grunt, następnie syn Bardocka kopnął półsaiyana w klatkę piersiową posyłając go niemal pięćdziesiąt metrów dalej, a następnie dopadł do Gotena i wepchnął mu do ust jedną z ostatnich fasolek z sakiewki, którą właśnie wyrwał Babidiemu.
  Półsaiyan niemal natychmiast otworzył oczy.
  - Tato?
  - Znowu pudło - powiedział tamten. - To ja, Goku z tego świata.
  - Aha - powiedział niepewnie Son Goten, wstając. - Znowu zawaliłem sprawę... Ale... Ja nie mogę go zabić... Przepraszam, po prostu nie jestem w stanie.
  - Wiem - powiedział Saiyan, unosząc się w powietrze. - Zostań tutaj, proszę.
  - Co chcesz zrobić? - zapytał młodzieniec, nie otrzymał jednak odpowiedzi. Goku w milczeniu doleciał do podnoszącego się właśnie Trunksa.
  - Trunks - powiedział spokojnie. - Podziwiam cię za twoją moc, dziękuję za pokonanie androidów i Cella i za inne próby ratowania ludzi i ziemi... ale to już dla ciebie koniec.
  - Co!? - krzyknął półsaiyan. - Myślisz, że możesz się ze mną mierzyć!? Nikt nie może! Jestem Majin Trunks! - syn Vegety strzelił pociskiem ki, który Goku bez wysiłku odbił.
  - Przyznaję, że jesteś ode mnie znacznie silniejszy, ale nie masz już energii... Zabiję cię, Trunks, muszę to zrobić... To jedyne wyjście.
  Ubrany na czarno wojownik otworzył szerzej oczy, nie wiedzieć czemu czuł, że słowa Son Goku kryją prawdę. W pewien sposób wiedział, że tu i teraz nastąpi jego koniec. Koniec wielkiego wojownika i bezwolnego kata jednocześnie. Koniec kogoś, kto poświęcił siebie, swą wolną wolę w daremnej próbie ratowania ludzkości.
  Wiedział, że musi umrzeć. Część niego samego chciała tej śmierci.
  Trunks opuścił głowę, jego włosy powróciły do fioletowej barwy.
  Goku skoncentrował w obu rękach duży ki-blast i rzucił nim w syna najlepszej przyjaciółki.
  Nie było innego wyjścia.

  Potężna eksplozja odepchnęła nagle Paragasa od jego przeciwnika. Son Goku uniósł się w górę już w formie SSJ3. Na twarzy miał liczne skaleczenia, a jego niebieska bluza i żółtawe spodnie były naddarte w wielu miejscach.
  - Znudziła mi się ta walka - powiedział zimno, umieszczając dłonie w okolicach prawego biodra.
  Paragas warknął.
  - Nie sądź, że teraz masz jakiekolwiek szanse! - powiedział. - Twoja ki faktycznie wzrosła, ale ze mną i tak nie możesz się równać!
  Goku bez słowa wystrzelił w niego Kamehamehę, która najpierw przebiła cyborga na wylot a następnie, kiedy Goku poszerzył strumień, objęła całą jego postać rozbijając ojca Brolliego na atomy w przeciągu kilku chwil.
  - Uprzedzałem przecież - stwierdził Saiyan, kończąc atak.

  Babidi półprzytomnie masował się po lewej stronie szczęki, cios tamtego "kogoś" wybił mu ze trzy zęby.
  - Zapłacą mi za to - wymruczał do siebie. - Za każdy ząb zginie stu ludzi.
  - Panie! - krzyknął Hoi. - Paragas i Trunks nie żyją!
  - CO!?
  - Przegrali! Musimy uwolnić Buu!
  - Jak mogli... Zapłacą mi za te zęby, Buu da im taką nauczkę, że zapamiętają ją do końca swego nędznego życia, czyli przez jakieś dziesięć sekund... Hoi!
  - Tak!?
  - Dawaj kapsułkę!
  Hoi rzucił Babidiemu niewielką kapsułkę z napisem "Buu". Czarnoksiężnik wcisnął przycisk i rzucił przedmiot na ziemię.
  - Uciekajmy, panie! - krzyknął Hoi. - Lepiej nie być zbyt blisko, kiedy on się pojawi! Ukryjmy się tam! - wskazał Boski Pałac jakieś dwa kilometry dalej.
  Babidi zgodził się skinieniem głowy i obaj ruszyli tak szybko jak tylko potrafili.

  Goku wylądował obok swojego syna i własnego sobowtóra z tego wymiaru.
  - Wszystko w porządku? - zapytał Gotena, ten potwierdził skinieniem głowy. - Dziękuję - zwrócił się do drugiego Goku.
  - Nie jestem za silny, ale nadal mogę się do czegoś przydać.
  - Tato - powiedział półsaiyan. - Babidi i Hoi uciekają.
  - To znaczy, że pewnie uwolnili Buu...
  - W takim razie przyda ci się to - Goku w pomarańczowym stroju rzucił ojcu Gotena ostatnią Senzu.
  - Racja - Goku połknął fasolkę, odzyskując siły. - Teraz jestem gotowy z nim walczyć.
  - Ja też, powiedział Goten.
  - Życzę powodzenia... - powiedział niepewnie drugi Goku, czując wzbierającą ki Buu. - Nie będę wam przeszkadzał - dokończył, odteleportowując się.
  - Czujesz tę ki, Goten?
  - Tak, jest gigantyczna... Nasz Buu nie był taki silny. Ale nic dziwnego, ten tutaj wchłonął Brolly'ego.
  Kula powstała z kapsułki rzuconej przez czarnoksiężnika rozpadła się na dwie części, z której z sykiem zaczął wydobywać się dym formując powoli jakąś postać.
  Kiedy potwór przybrał swą ostateczną formę, oczy obu Saiyanów rozszerzyły się ze zdziwienia i przerażenia zarazem. Czegoś takiego się nie spodziewali, nawet w najgorszych koszmarach...

Koniec rozdziału pięćdziesiątego.

Co takiego zobaczyli Goku i Goten?


-> Wstęp <- | Rozdział XLIX <- | -> Rozdział LI

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.